Tu się nie tylko mówi…

Zajrzałam dzisiaj na Facebooka, zobaczyłam materiał mówiący o tym, że w Chęcinach rozpoczynają się prace przy budowie Parku Miejskiego. Niby nic takiego, bo przecież w całym kraju coś się buduje, coś oddaje do użytku, ale dla mnie to niezwykle cenna informacja bo to u nas, w naszej gminie.

W mojej książce „Raj na tej ziemi”, jest taki rozdział, który zatytułowałam „Bliższa i dalsza przyszłość Chęcin”. Od tego czasu z wielką uwagą śledzę czy rzeczywiście to co Gmina zapowiadała, jest realizowane. Proszę mi wierzyć, tak, jest realizowane. I dzisiejsza informacja na Facebooku, mówi o rozpoczęciu pracy przy nowym projekcie, budowy parku.

Co ja na ten temat pisałam w roku 2017 ?” W samym środku Chęcin, jest miejsce, które przypomina lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku. Kiedyś tu była ubojnia…… Ten brzydki, podmokły, ze starymi walącymi się zabudowaniami zupełnie nie pasuje do zmieniających się w szybkim tempie Chęcin. Gmina postanowiła zamienić go w Park Miejski…….

Wiosną 2017r. w holu CKiS zobaczyłam zwycięski projekt Pracowni Architektonicznej Studio Edyty Banachowskiej z Kielc. Wyłoniony został przez komisję…..Teren przyszłego parku podzielony jest na trzy części, najmniejszy obszar przeznaczono na skaterpark i pumptrack. W największym obszarze środkowym znajdzie się park. Ma to być część najcichsza, z dużą ilością ścieżek i zakątków do spacerowania, z oczkiem wodnym oraz „labiryntem”. Działki wschodnie oddane zostaną do dyspozycji młodszych i starszych dzieci. Będą tu trzy place zabaw, w tym typu skandynawskiego, zbudowanego z elementów naturalnych: kamiennych głazów, drewnianych bali, luźno wysypanego kopca piasku.

Chęciński Park Miejski będzie służył wszystkim. Tamtędy będzie wiodła droga dzieci do szkół, matek z dziećmi do przedszkola i żłobka, tamtędy będą podążać chorzy do przychodni, a mieszkańcy z Osiedla Północ przechodzić do starej części miasta. W wolnych chwilach dla oddechu i odpoczynku, przychodzić będą rodzice ze swoimi pociechami, a dziadkowie z wnukami. W wymarzonych warunkach będą prowadzić sąsiedzkie rozmowy”.

Cieszy mnie to, lubię gdy czyni się dobro dla zwykłych ludzi.

Czerwony Fortepian

 Nie wiem jak to się stało że „Czerwony Fortepian” znalazł się na moim Facebooku. Dzięki temu dowiaduje się co i kiedy będzie się odbywać w Fortepianie. Wiem, że byli tam wybitni piosenkarze, ale i rozpoczynający karierę, grały orkiestry, oglądano wystawy itd. Czerwony Fortepian gościł u siebie  takich artystów jak Janusz Radek, Grażyna Łobaszewska, Katarzyna Groniec, Krzysztof Daukszewicz, Maciej Maleńczuk, byli Pudelsi i wielu, wielu innych.

W ubiegłych latach myślałam nawet, aby  nasz uniwersytet tam kiedyś  zagościł, ale wstęp w granicach 60 – 100 zł. wydawał mi się zbyt wysoki jak dla emerytów. Kiedyś ni stąd ni zowąd wspomniałam Teresce o tym klubie i stało się. Tereska na swoje imieniny – urodziny zaprosiła nas do Fortepianu. Impreza nieco spóźniona, bo Tereski było 15 października, ale co to szkodzi. Może być nieco później. I tak będzie fajnie.

Wczoraj o 16,30  podjechał pod nasz dom prawdziwy mercedes z najlepszym kierowcą jakiego znam i o jakich słyszałam, Krzysiu. Przybyły  wszystkie „ przyszywane córki”. Dwa samochody ( w jednym Tereska) ruszyły w kierunku Kielc. Zatrzymaliśmy się przy ul. Piotrkowskiej 7.  To wielki dom,   który jeszcze w czasach PRL był siedzibą Związków Zawodowych. W czasach przełomu toczyła się walka między starymi a nowymi związkami o tą siedzibę, w końcu przejęła  go Solidarność. Czyją jest własnością dzisiaj nie wiem, ale wiem że właśnie Czerwony Fortepian ma tutaj swoje miejsce. Wdrapujemy się po dość wysokich schodach, Eli, ale i mnie nie jest do śmiechu. Za wysoko. Przed drzwiami informacja, okazuje się, że jest tu restauracja, bar, klub, sala ze sceną a nawet biblioteka. Ta biblioteka mnie zaskoczyła, bo książki w restauracji to niecodzienność, prawda?

Wchodzimy do sali restauracyjnej, wystrój taki sobie, ale ciekawy. W szafach bibliotecznych rzeczywiście książki. Stół przygotowany. Menu,  dzisiaj ukraińskie potrawy. Zamawiamy.  Część gości pije czerwone wino, zamawiane też są inne trunki.

Nagle w drzwiach ukazuje się nasz dobry znajomy Marian, który kiedyś o Szwejku mówił na naszym uniwersytecie. Niektórzy z nas byli na wycieczkach z nim, gdyż  jest przewodnikiem  i to niezwykłym, po Kresach Wschodnich.

Informuje nas, że w sali obok jest impreza poświęcona Baczewskim. Ja jak zwykle niespokojny duch nie wytrzymałam i razem z Elą poszłyśmy. Przy stolikach mnóstwo ludzi, na scenie fantastyczny 120 letni czerwony fortepian. Trwają przygotowania do prelekcji. Za chwile rozpocznie pan Tomasz Kuba Kozłowski koordynator programu Warszawska Inicjatywa Kresowa. Mówi pięknie, ciekawie, słowo potwierdza licznymi slajdami. Cóż ja dotychczas wiedziałam o Baczewskich ? Właściwie nic, poza tym, że nazwisko kojarzyło mi się ze spirytusem.

Okazuje się, że pierwszy z Baczewskich Józef utworzył w roku 1856 nieopodal Lwowa wielką fabrykę wódek i likierów. Był to na owe czasy najnowocześniejszy zakład spirytusowy, a właściciel był absolutnym  nowatorem w dziedzinie reklamy. Trunki tutaj wyprodukowane trafiały do Europy Zachodniej, Ameryki i Australii. Władze austriackie przyznały zakładom Baczewskich Godło Czerwonego Orła, było to niezwyczajne wyróżnienie i powód do dumy, ale też i do większych zysków.

W 1939 zakład uległ zniszczeniu podczas niemieckiego nalotu bombowego. Po wojnie odrodził się w Wiedniu i tam dalej produkuje się trunki pod nazwą Baczewski. Myślę, że i w Polsce są te niezwykłe trunki, trzeba będzie się obejrzeć i iść z przeprosinami do Tereski, bo kto to widział żeby opuścić stół biesiadny i zając się zupełnie nieznanym  panem, a właściwie panami z rodu Baczewskich.

PS W czasie prelekcji trwała degustacja trzech wybranych wódek. Ciekawe któż za nią zapłaci, chyba  firma Baczewski.

Ostatnimi czasy w moim życiu  dzieje się wiele. Na przemian są dni i chwile piękne, ale i trudne, czasem  nie do wytrzymania.

12. 10. 2019 sobota

Zaczęło się od przedwyborczej soboty. Władze marszałkowskie i miejskie zarazem,  zorganizowały dla seniorów przeogromną imprezę na terenie Targów Kieleckich. Autobusy przywoziły z wszystkich zakątków województwa seniorów, zastali oni mnóstwo stoisk, wystaw, sal wystawowych, miejsc do dyskusji.  Swoje dzieła rękodzielnicze pokazywały Kluby i Uniwersytety świętokrzyskie. Od 9- tej rano do wieczora  oglądaliśmy występy seniorów. Były tańce, śpiewy, kabarety i co tylko kto chciał. Występował też mój ukochany chór Chęcińskiego UTW „Jesienna sonata” Występ był dobry, braw  dużo, tylko regulamin nie pozwał na bis, którego domagała się publiczność.  Było co jeść i pić. Impreza niezwykle udana, myślę, że miała trochę wpływu na niedzielne wybory bo seniorzy to przecież zdyscyplinowana i głosująca część społeczeństwa. Czy dobrze, myślę, że tylko częściowo.

13. 10.2019 niedziela wyborcza

Pogoda piękna, słoneczna. Umawiałam się z dwoma „przyszywanymi córkami” na wybory. Umowa jedno, realia drugie. Tereska w Jedrzejowie, Bogusia w Lublinie. Wiem, ze przyjadą na głosowanie, ale trudno przewidzieć o której godzinie. Nie wytrzymuję, jadę sama. Głosuję. Od dawna wiem na kogo. Szkoda bo nasze zwyczaje, że po wyborach wstępujemy do restauracji „Pod zamkiem” nie będą spełnione, przecież sama na śledzia nie pójdę. Wieczorem spotykamy się przy moim stole. Czekamy na wyniki wyborów, nie jest łatwo doczekać do 20,30. Pierwsze wyniki nie zaskakują nas  i nie bardzo cieszą. Dobrze, że chociaż lewica weszła do Sejmu z nie złym wynikiem chociaż chciałoby się żeby z lepszym. Dzwoni córka, dzielimy się naszymi odczuciami, są podobne.

Przez ostatnie lata stałyśmy się wszystkie „polityczkami”, dyskutujemy ile wlezie. Mamy podobne poglądy chociaż nie we wszystkich sprawach, może to i dobrze.

14.10.2019 – poniedziałek

Od dłuższego czasu nachodziły mnie myśli by zmienić łazienkę. Było wiele za, ale tyle samo przeciw. Przeciw – niemiłosierny bałagan i pieniądze. Za – piękno i wygoda. Łatwiej mi będzie wejść pod prysznic niż do wanny. Wreszcie postanowiłam. Zmieniam. I zaczęło się. Opuszczam ćwiczenia na  basenie, bo z Bogusiem jedziemy  do Kielc by zakupić co potrzeba do urządzenia łazienki. Oglądamy, podziwiamy, zastanawiamy się to czy inne. Wreszcie wybieramy ( do tej chwili nie wiem czy słusznie). Nie było łatwo, bo asortyment powala człowieka z nóg i nie wie co wybrać. Jutro mają przywieźć materiały.

15. 10. 2019 wtorek

Boguś rozpoczyna pracę. Pył  wszędzie. Ja jadę do kina bo wcześniej zamówiono bilety na film „(Nie) znajomi”. Córka film zachwalała, mówiła, że warto go zobaczyć. Autobus przyjeżdża niemal pod sam próg i zawozi nas do Heliosu. Oglądam i jest mi co raz smutniej, a miała to przecież być komedia. Pełna zadumy wracam. Boguś kuje. Czekam na materiały. Przyjechali. Jak dobrze, że w  mam  znajomych. Wnoszą na strych i do przedpokoju  to całe „ustrojstwo”. Wieczór. Zepsuł mi się telefon komórkowy. Donikąd dzwonić ani odebrać.

16.10.2019 środa

Rankiem odkrywam, że „dekory” płytek maja inny odcień, wpadają w seledynowy i niczym nie pasują według mnie do pozostałych płytek. Dzwonię, mówię o co chodzi, mam przyjechać ( jak dobrze, że został mi telefon stacjonarny).

O godz. 9,00 w Szkole Podstawowej w Polichnie jest pasowanie na pierwszaka. Zaproszenie dostałam już dawno. Może i bym nie pojechała gdyby nie to, że dyrektor prosił mnie bym wręczyła swoją książkę nauczycielom tej szkoły. Robię co należy, o godz., 12,00 jestem w domu. Uroczystość więcej jak piękna. Co z tych maluchów wyrośnie, myślę sobie.

Jedziemy z Bogusiem ponownie. Nie mają „dekorów” w odcieniu brązowym. Wymyśliłam, że „dekory” zrobi Boguś we własnym zakresie. Duże płytki, podzieli na małe i „dekor” będzie. Oglądam lustra. Jest ich mnóstwo. Nie wiem czy warto kupować, bo nie ma się co tak w lustrach przeglądać. Widok nie ten. Jednak kupię, jeszcze nie wiem jakie. Bogatsza o miskę klozetową wracamy. Spać, spać jestem już bardzo zmęczona

17. 10. 2019 czwartek

Rankiem gimnastyka. Idę chociaż mi się nie chce. Trzeba się przemóc aby nie zardzewieć. Po południu wykład. Przyjeżdża pani profesor aż z Poznania. Będzie mówić o Mykotoksynach.

18. 10. 2019 piątek

Boguś w łazience, odpływ zatkał się na Amen. Robi wszystko co możliwe. Woda nie spływa.

Ja jadę do Kielc po komórkę. Niestety nie naprawiona, może będzie we wtorek. O godz. 11,00 mam  lekarza pulmonologa.  Tu jest wszystko dobrze. 6 miesięczny kaszel już ustał dawno a innych schorzeń nie zauważono.

Jadę jeszcze do innego sklepu łazienkowego gdzie wcześniej zamówiona została bidettka. Niestety jeszcze nie ma, będzie we wtorek. Przywieźli natomiast siedzisko, bo przecież starsza pani musi gdzieś siedzieć podczas kąpieli.

Wracam, woda dalej nie odpływa.

19.10. 2019 sobota

Od rana Boguś walczy. Ileż on ma cierpliwości. O 12,00 Eureka. Udało się. Odpływ udrożniony.

Idę do ogródka, Basia przyniosła obornik, może trochę przykopie.

Jutro niedziela, zamierzam trochę odpocząć, rankiem przy „Loży prasowej” a potem zobaczymy.

A w poniedziałek świętujemy. Tereska i wszystkie moje „przyszywane córki” w Czerwonym Fortepianie, obchodzimy nieco spóźnione urodziny i imieniny Tereski. 100 lat, 100 lat niech żyje Tereska nam.

CZy to wszystko może wytrzymać 85 letni emeryt? Widocznie może.

Wybory tuż, tuż….

Otrzymałam SMS z wiadomością, że 8 października o godz. 13,30 przy pomniku Sienkiewicza w Kielcach, odbędzie się spotkanie z kandydatami Lewicy na posłów.

Serce od zarania mam po lewej stronie i zapewne nic w tej sprawie się nie zmieni, bo moja ziemska wędrówka niedługo się skończy, 85 lat to nie mało, wystarczy.

Przyszłam nieco wcześniej jak mam w zwyczaju. Powiewały już chorągwie, powoli przychodzili dziennikarze, fotoreporterzy. Widzów nie było zbyt wielu, ale powoli do już zgromadzonych dołączali nowi.

Na miejscu była już pani Piechna Więckiewicz. Znam ją a właściwie jej działalność z Facebooka, co najmniej od dwóch lat. Wiem, że jest jedną z organizatorek protestów kobiet w Warszawie.

Podeszłam do niej, aby powiedzieć że jest mi bliska, była zaskoczona, zdziwiona ale wyraźnie zadowolona. Zaproponowała wspólne zdjęcie, które moje koleżanki i koledzy tutaj  widzicie.

Usiadłam na ławeczce, obok starszego pana, który podjął rozmowę ze mną. Jest wielkim fanem Lewicy, a potem widziałam jak podszedł do pana Biedronia po autograf.

Przyjechał autobus, piękny, duży z wymownymi zdjęciami i hasłami. Wysiadł Biedroń i inni. Uroczystość się rozpoczęła, nie było wielkiej pompy, było kilka wystąpień. Jako pierwsza zabrała głos pani Zawisza, która kandyduje z Opola. Słuchałam ją kiedyś w radio. Tu zobaczyłam małą, szczuplutką dziewczynę, ale kiedy zaczęła mówić przeobraziła się w wielką, walczącą o sprawy kobiet działaczkę. Potem mówiła pani, która kandyduje z Wrocławia, w przeciwieństwie do poprzedniej wysoka, szczuplutka, jak niteczka na wietrze. Powtórzyło się to samo. Piękne, mądre, rzeczowe i przekonywujące przemówienie. Potem mówili  Biedroń, Piechna Więckiewicz, Szejna, Chłodnicki. Następnie pytania, odpowiedzi, pytania i odpowiedzi.

Zanim przyszłam wiedziałam o czym będą mówić bo przecież znam program lewicy, szczególnie w tej części która dotyczy kobiet , ale także emerytów.

Stojąc pod pomnikiem Sienkiewicza, wśród ludzi ideowo mi bliskich, przeniosłam się w dawne czasy kiedy sama byłam młodą dziewczyną. Jakże byłam do nich podobna, podobnie myślałam, czułam, podobnie byłam walczącą i nigdy nie poddającą się. I chyba też ładnie i przekonywująco mówiłam. Życie nauczyło mnie wiele, nie chciałabym aby te młode osoby, które wierzą w swoje ideały kiedyś przekonały się że idee nie zawsze idą w parze z rzeczywistością. Ale po to jest młodość, aby walczyć, nie poddawać się i wierzyć w to co się uważa za słuszne.

 Życzę Wam wszystkim, kandydaci na posłów, aby spełniły się Wasze marzenia abyście przez długie lata mogli służyć ludziom, zwykłym ludziom.

Od zwykłego do honorowego

Ostatnie trzy lata miały dla mnie niezwykłe znaczenie. Po wieloletnim pobycie na emeryturze, wtedy gdy wydawało się że nic nowego i ciekawego w moim życiu nie może się wydarzyć, zupełnie niespodziewanie zostałam wybrana na prezesa Chęcińskiego UTW. Zawsze uważałam i tak uważam po dziś, że to co robisz musisz robić dobrze.

Te trzy lata to nieustanna praca, bez przesady we dnie i w nocy( w nocy myślałam, analizowałam, podejmowałam takie lub inne decyzje.) W tym samym czasie pisałam także swoją książkę „Raj na tej ziemi”.

 Wiedziałam i wiem, że nic w pojedynkę zrobić nie można to też starałam się stworzyć  kolektyw ( czy nie brzmi to trochę zbyt socjalistycznie ?), który razem ze mną pracował. Udało się, zostawiłam Uniwersytet w dobrym stanie mając nadzieję że będzie się rozwijał pod nowym kierownictwem.

Nigdy nie czekałam na „oklaski”, nagrodą była dobrze wykonana praca, ale i oznaki aprobaty. Zawsze miałam swoje zdanie, gdy trzeba było umiałam się sprzeciwić a nie łatwo było  sprzeciwić się  Panu  Burmistrzowi,  tym bardziej że go szanuję i wysoko oceniam jego pracę.  Wychodzę z założenia, że zgoda buduje i trzeba dążyć do wypracowywania wspólnych  poglądów a jeżeli nie można twardo stać przy swoich. Nie być chorągiewką na wietrze, która się ugina w tą stronę z której wiatr wieje. Po prostu być sobą.

Wiosną tego roku, po 3 letniej kadencji, wiedziałam że zrezygnuję, chociaż wiele osób uważało inaczej. A ja wiedziałam, że pesel skrzeczy, ciało nie chce być młode i sprężyste, różne organa wewnętrzne upominają się o lekarza, jedynie umysł jeszcze  nie zawodzi , ale przecież wszystko przed nim. Kiedy odchodziłam nie było mi smutno, wiedziałam że tak trzeba i nie może być inaczej. Miałam jedyne marzenie, aby „mój” uniwersytet rozwijał się, i kontynuował dobre wzory, chociaż zrzesza starszych ludzi, był zawsze młody. A młodość nie zawsze jest pokorna, młodość to praca i działanie dla lepszej przyszłości nas i innych.

Nie było dla mnie tajemnicą, że nowe władze CHUTW czyniły starania o nadanie mi  tytułu honorowego prezesa, bo to trzeba było zmienić nieco statut i wykonać wiele dodatkowej pracy, aby formalności były spełnione.

Uroczystość była wspaniała bo to przecież Inauguracja  4 roku. Tym razem w inauguracji udział brali wielcy ludzie województwa, pani wojewoda, pani marszałek, księża chęcińscy, pan senator i inni mniej lub więcej ważne osobistości z naszego terenu. Nie ma się co dziwić przed nami wybory.

Jak zwykle były pochwały dla mnie ze strony pana Burmistrza, oklaski (dziękuję Wam koleżanki i koledzy) kwiaty, no i akt nadania godności honorowego prezesa. Było pięknie i podniośle, a dla mnie nastąpił czas rozmyślań i zadumy.

PS. A tak na marginesie, Zosiu ja nie chcę być tylko „honorową”. Może jakaś robota się dla mnie znajdzie.